środa, 23 lipca 2014

Rozdział XVIII

-I mam tak w to wszystko uwierzyć ?! Dobre sobie! Nie wierzę że jesteś moim bratem, i nie mam ochoty wierzyć że mam jakiś jeszcze jeden dar!- powiedziałam ze złością i ironią w głosie.
-Kat ja wiem, że jest ci ciężko, ale zrozum taka jest prawda- podszedł do mnie chwycił moją twarz w dłonie-spójrz mi w oczy, ja naprawdę nie kłamię. To wszystko to prawda.
Rozpłakałam się jak dziecko, a Luck znowu tulił mnie w swoich ramionach. Nie wiedzieć czemu wierzyłam mu, każde jego słowo do mnie docierało. Jeśli to prawda, to już nic nie będzie takie jak kiedyś
-Jak mnie znalazłeś?-spytałam wycierając oczy rękawem.
-Urodziłem się by cię chronić, jesteś moją młodszą siostrą. Będę cię bronić od wszystkiego. Każdy z nas wytwarza pewną specyficzną aurę. Ja nauczyłem się ją dostrzegać. Zresztą obserwuję cię.
-Śledzisz mnie??- spytałam z wyrzutem
-Tak jakby, ale spokojnie, nie podglądam cię jak się przebierasz, jeśli tym się przejmujesz-powiedział z uśmiechem.
Musiałam się mu poddać, ten uśmiech był identyczny jak u mojego.... właściwie naszego taty. Pełen miłości i musiałam mu zaufać.
-Przed czym chcesz mnie bronić?
-Wiesz... jak już mówiłem, kościół wyłapuje takich jak my i zabija. Mamy też kilku pomocników w postaci naszych odwiecznych przyjaciół, zupełnie przeciwieństwo kościoła. Demony, ale spokojnie nic ci nie zrobią ich obowiązkiem jest nas chronić.
-Jeszcze do tego demony. Co może mi jeszcze powiesz że Harry Potter istnieje i zaraz z Hermioną i Ronem przyjdą do nas, a w tym lesie zobaczymy Edwarda ze zmierzchu, a jak by tego było mało, to może przyjdzie tu jeszcze Smigol i będzie chciał pierścień- powiedziałam z drwiną w głosie.
-Nie mogę tego wszystkiego wykluczyć, mówię tylko to co ja wiem. I wiem, że jest ci ciężko, ale zaufaj mi proszę.
Spojrzałam na niego, teraz widziałam jak bardzo jest do mnie podobny, robi tą samą minę co nasz ojciec kiedy mu na czymś zależało. To naprawdę był mój brat, a ja zostałam wplątana w jakąś wojnę.
-Luck, wierzę Ci. W każde twoje słowo. Jeśli istnieje jakaś możliwość żebym mogła się doszkolić, albo rozwinąć swoje umiejętności to zrobię to- powiedziałam to z wielkim entuzjazmem.
-Kat nawet nie wiesz jak się cieszę- podszedł i wziął mnie na ręce jak małe dziecko- nie musisz się szkolić, jeśli zajdzie taka potrzeba, twój dar sam się pojawi- odstawił mnie na ziemię.
-Przynajmniej mniej roboty z nauką-powiedziałam z uśmiechem.
-Masz racje są tego jakieś plusy.
-Jacy są twoi przyrodni rodzice? -spytałam bo naprawdę byłam tego ciekawa ale nie wiedziałam czy mi wypada.
-Oni już nie żyją, zostali zamordowani na moich oczach przez kościół-powiedział z wyraźnym bólem- bardzo dużo im zawdzięczam, kochałem ich jak prawdziwą rodzinę.
Trzeba było ugryźć się w język pomyślałam.
-Przepraszam braciszku-nawet nie wiedziałam kiedy to słowo wyszło z moich ust, ale przyszło mi to niezwykle naturalnie.
-Nic się nie stało, skąd mogłaś wiedzieć. Teraz mam tylko problem z mieszkaniem, nie mam za bardzo gdzie się podziać- powiedział z żalem.
Pomyślałam że mogę tego żałować, ale nie miało to dla mnie znaczenia.
-Zostań u mnie. Moja ... to znaczy nasza mama wyjechała na wakacje na dwa tygodnie i coś mi mówi, że na tym się nie skończy.
-Mówisz poważnie, mógłbym?- uśmiech na jego twarzy był niesamowity taki szczery.
-Oczywiście, że tak. Jesteś moim bratem a rodzeństwo musi sobie pomagać.
-Jesteś kochana- podszedł do mnie i uściskał mnie z całej siły.
-To wracajmy.
Całą drogę szliśmy w milczeniu, ja cały czas myślałam o tym wszystkim co powiedział mi Luck. To było takie nie realne. Nie codziennie ktoś dowiaduje się że ma o dwa lata starszego brata o istnieniu którym nie wiedziało się całe życie. Nie wiedziałam jak mam to przełknąć, ale to wszystko była prawda. Gdy doszliśmy do domu, wstawiłam pranie i wskazałam Lucowi jego sypialnie, która była dla gości. Gdy naglę ktoś zadzwonił do drzwi. Zeszłam na dół. To był Kaspian.
-Hej pomyślałem, że wpadnę.
-Hej, wejdź tylko ostrzegam mam gościa.
-Kogo?
-Cześć jestem Luck, brat Kat- chłopcy uścisnęli sobie dłonie
-Kaspian, przyjaciel Kat.
- My się chyba znamy nie prawdaż? - spytał mój brat.
-Też mi się tak wydaje, może przejdziemy się i sprawdzimy czy się nie mylimy- zaproponował Kaspian.
-Świetny pomysł, chodźmy zatem- odparł mój brat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz